 
                Test na patriotyzm gospodarczy
Do Sejmu wpłynął projekt ustawy o ochronie zwierząt przewidujący przede wszystkim likwidację ferm futerkowych i zakaz uboju rytualnego. Jarosław Kaczyński nie tylko podpisał ten projekt, ale także go reklamuje jako krok w kierunku "prawdziwej Europy". Co więcej chwali posłów opozycji, którzy wspierają projekt likwidacji tej gałęzi polskiej gospodarki. Prezes partii rządzącej stwierdził iż w "W Europie tego rodzaju praktyk się zakazuje, a często firmy przenosi się do Polski. To powinno być niedopuszczalne, my nie możemy być krajem drugiej kategorii i rzeczywiście musimy być prawdziwą Europą i to jest krok w tym kierunku". Rzeczywiście są kraje w Europie w której jest zakaz produkcji futrzarskiej. Tak jest w Austrii, Wik. Brytanii i Holandii, a za kilka lat także zostanie wprowadzony zakaz w Danii. W pozostałych krajach Unii produkcja futrzarska jest dozwolona. Branża ta jest w 93% branżą w ręku polskich producentów, a zatem nie jest prawdą , ze tego typu produkcja jest przenoszona przez zagranicznych producentów do Polski. Co więcej, jest to branża, która dynamicznie się rozwija, jest drugą w Europie i trzecią w świecie. Producenci, inwestują w ich rozwój, często korzystając z kredytów bankowych. Od 2012 roku podwoiła swoją produkcję. Jej roczny przychód wynosi od 400 do 600mil dolarów i zatrudnia bezpośrednio 10 tyś pracowników, a w firmach kooperujących około 40tyś. Ponad 90% jej produkcji jest eksportowanej w tym część do Chin z którymi Polska ma największy deficyt handlowy. W latach 2009-13 branża hodowli zwierząt futerkowych odnotowała 8-krotny wzrost wartości sprzedaży, a bezpośrednie wpływy do budżetu w 2013 roku wyniosły 291milzł. i opierały się na dochodach podatkowych i płatnościach składek społecznych. Ten dział produkcji nie korzysta z żadnych dotacji, ani krajowych, ani unijnych. Najwięcej ferm jest w województwach zachodniopomorskim, podkarpackim i wielkopolskim. Szczególnie dynamicznie rozwija się na terenach popegeerowskich. Polskie fermy są bardzo nowoczesne i stoją na bardzo wysokim poziomie, jeżeli chodzi o warunki hodowli. Nie jest więc prawdą twierdzenie Jarosława Kaczyńskiego, że producenci zwierząt futerkowych "opowiadają bajki" o warunkach hodowli. Dbałość bowiem o dobrostan zwierząt ma zasadniczy wpływ na jakość futra, dlatego sami producenci są zainteresowani dobrymi warunkami utrzymania zwierząt. W 2018 roku wejdzie w życie certyfikat WelFur, czyli międzynarodowy system oceniający fermy. Ferma, która nie uzyska tego certyfikatu będzie miała poważne trudności ze sprzedażą swoich produktów. Co ciekawe 97% ferm zostało w 2016 roku skontrolowanych przez służby weterynaryjne, gdy inne branże są kontrolowane tylko w 3%.
Znaczenie tej dynamicznie rozwijającej się branży można porównać z najważniejszymi branżami polskiego rolnictwa. Wartość eksportu w tej branży jest równa 4% eksportu rolno spożywczego. GUS wyliczył że w 2013 roku wartość eksportu skór wobec eksportu wieprzowiny i świń wyniosła22% wartości sprzedaży, zaś wobec eksportu drobiu wyniosła i 24% , a zatem nie jest to branża marginalna. Co więcej ten projekt zakazuje także uboju rytualnego, co oznacza zamknięci eksportu polskiej wołowiny do krajów muzułmańskich. Straty z tego powodu w 2018 -według Rady Sektora Wołowiny - roku mogą sięgnąć ponad 1mldzł . Dziś 350 tyś gospodarstw rolnych opasa bydło, dodatkowo ponad 400tyś gospodarstw produkuje mleko, gdzie jednym ze źródeł dochodu jest sprzedaż cieląt i krów. Wprowadzenie zakazu spowoduje spadek cen od 8 do15% co doprowadzi do spadku produkcji. Warto zauważyć, że w latach 2005-16 eksport wołowiny wzrósł trzykrotnie. W tym roku jego wzrost wyniósł 6%. Dzięki przywróceniu przez Trybunał Konstytucyjny w 2014 roku uboju rytualnego udało się odzyskać dla polskiego eksportu wołowiny 40 rynków zbytu na które trafia mięso z tego uboju.
Według Ministerstwa Rolnictwa w 2015 roku fermy norek zutylizowały około 320 tyś ton odpadów z produkcji rybnej i około 400 tyś ton z odpadów zwierzęcych. Dzięki temu producenci drobiu, czy wieprzowiny zamiast płacić firmom utylizacyjnym za odebrane odpady, sami zarabiają pieniądze za ich sprzedaż hodowcom zwierząt futerkowych, tym samym obniżając swoje koszty i cenę sprzedaży gotowych wyrobów.
W przypadku wprowadzenia zupełnego zakazu ferm futrzarskich w Polsce, hodowla zwierząt futerkowych przeniesie się do krajów Europy Wschodniej, zwłaszcza do Rosji, Ukrainy, a także do Chin, których produkcja w 2012 roku była warta około 2mld euro co stanowiło 37% produkcji globalnej i 80% w stosunku do produkcji europejskiej. Warto zwrócić uwagę, że to przesunięcie produkcji doprowadzi do bardzo wyraźnego pogorszenia warunków hodowli zwierząt, bowiem standardy, których Polska przestrzega, w tych krajach nie będą zachowane.
Powstaje zasadnicze pytanie: dlaczego dochodowa i dynamicznie rozwijająca się branża polskiej gospodarki ma być zlikwidowana, dlaczego państwo polskie uderza w eksport polskiej żywności dlaczego państwo polskie rezygnuje z dochodów budżetowych, dlaczego mamy likwidować miejsca warsztaty i miejsca pracy ? Jakie są przyczyny tego szaleństwa?
Nie ulega wątpliwości, że w przypadku likwidacji ferm, powstaje rynek dla firm utylizacyjnych wartości około 500mil zł. Trzeba byłoby te odpady spalać zanieczyszczając w ten sposób środowisko. W Polsce utylizacją zajmują się przede wszystkim firmy niemieckie. A zatem likwidacja ferm jest działaniem na rzecz niemieckiego biznesu w Polsce. Publicznie, tzw środowiska "ekologiczne" przyznają, że działają w porozumieniu z firmami utylizacyjnymi. A zatem mamy tu do czynienia z prawdopodobieństwem lobbingu na rzecz niemieckich firm utylizacyjnych. Nie ma to więc żadnego związku z działaniami rzeczywiście ekologicznymi. Co więcej zastąpienie futer naturalnych, futrami sztucznymi do czego zmierzają "ekolodzy" będzie prowadziło do dalszej degradacji środowiska z powodu trudności z utylizacją zużytych sztucznych futer. Dlatego zbadanie przez ABW działań stojących za tym projektem jest jak najbardziej wskazane, bo istnieje duże prawdopodobieństwo lobbingu firm niemieckich na rzecz likwidacji polskiej branży futerkowej. Wprowadzenie tego projektu, byłoby kontynuacją polityki likwidacji polskiej produkcji konkurencyjnej wobec zagranicznych producentów. To działalność gospodarczo samobójcza.
Ale to szaleństwo oprócz działania w obcym interesie, ma także i ideologiczne przyczyny. "Ekologizm" nie jest bowiem jedynie dbaniem o środowisko, a jak pokazuje niniejszy projekt, jest często działaniem szkodliwym dla środowiska naturalnego. Ekologizm, to przejaw światopoglądu walczącego z tradycyjna cywilizacją europejską. Jego celem jest podważenie nadrzędnej pozycji człowieka w porządku stworzenia i jego redukcja do poziomu świata zwierzęcego, który "tak samo cierpi, jak ludzie'. Otóż twierdzenia że zwierzęta cierpią jak ludzie i dlatego trzeba zlikwidować hodowle zwierząt futerkowych, czy zakazać polowań prowadzą w dalszej konsekwencji w ogóle do narzucenia społeczeństwu przymusowego wegetarianizmu. Bowiem nie ma jakościowej różnicy moralnej, pomiędzy wykorzystywaniem futer zwierzęcych, a spożywaniem mięsa. Bo mięso też przecież pochodzi od zwierząt, które "cierpią', gdy są poddane ubojowi. Otóż zrównanie odczuć ludzkich ze zwierzęcymi nie bierze pod uwagę zasadniczej bytowej różnicy, jakim jest wymiar duchowy ludzkiej egzystencji i sprowadzenie człowieka do wymiaru zmysłowego, charakterystycznego dla świata zwierzęcego. Ten wizja odrzuca też porządek natury, w którym "cierpienie' zwierząt jest zjawiskiem powszechnym i naturalnym. Zwierzęta są bowiem częścią łańcucha pokarmowego. Konsekwentne przyjęcie stanowiska "ekologicznego" musiałoby prowadzić, także do próby przekształcenia zwierząt mięsożernych w zwierzęta roślinożerne, by uniknąć "cierpienia'. Oczywiście absurd jest istotą tego światopoglądu, ale absurd, który służy niszczeniu cywilizacji, dla której człowiek jest ukoronowaniem stworzenia i któremu "świat ma być poddany". To instrument zwalczania chrześcijaństwa i cywilizacji zbudowanej przez chrześcijaństwo. To światopogląd negujący rzeczywistość, już nie tylko cywilizacyjną, ale rzeczywistość porządku natury. Jest przejawem totalitarnej postawy, uderzającej w same podstawy bytu.
I dlatego ten totalitarny "ekologizm' obok ideologii gender, rewolucji homoseksualnej, feminizmu, antysztuki, jest formą antykulturowego neobolszewizmu walczącego z cywilizacją chrześcijańską. To koncepcja fałszywej Europy, jak to ostatnio zdefiniowała Deklaracja Paryska, używająca frazeologii europejskiej do forsowania wrogiej cywilizacji europejskiej kontrkultury. Poparcie tego przejawu, lewackiej koncepcji przez Jarosława Kaczyńskiego odsłania skrywany rys jego rzeczywistych przekonań ideowych, w świetle których łatwiej jest zrozumieć jego opór wobec ochrony życia nienarodzonych, odmowa wycofania ratyfikacji genderowej konwencji stambulskiej, z trudem skrywana niechęć do wprowadzenia wolnych niedziel od pracy w handlu, czy poparcie dla powstania armii europejskiej niszczącej suwerenność państw narodowych. W Polsce elektorat lewicowy został zagospodarowany przez ugrupowania konkurencyjne wobec PIS, dlatego to ugrupowanie żeby istnieć musi odwoływać się do tradycyjnego elektoratu, elektoratu katolickich i patriotycznych wartości. PIS nie może w sposób otwarty zakwestionować - pod groźbą utraty poparcia społecznego, -podstaw światopoglądu prawicowej większości. Dlatego za parawanem patriotycznej i katolickiej retoryki, usiłuje ostrożnie i stopniowo oswajać swój elektorat z wybranymi elementami agendy lewicowej. Jest to stosowanie tej samej strategii, która doprowadziła zachodnie partie chadeckie do zaakceptowania lewackiej agendy i która doprowadziła zachodnia Europę do dekadencji kulturowej. I tą samą drogą kroczy dziś PIS. To szaleństwo ideologiczne stoi za tym projektem, który prowadzi do unicestwienia prosperującej gałęzi polskiej gospodarki i narzucenia prawnych norm sprzecznych z porządkiem naturalnym i cywilizacja chrześcijańską.
Odrzucenie tego projektu, to jeden z pierwszych testów premiera Morawieckiego na patriotyzm gospodarczy jego rządu.
Marian Piłka

 Marian Piłka
                                    Marian Piłka