„Co możesz zrobić, aby promować pokój na świecie? Idź do domu i kochaj swoją rodzinę” - Matka Teresa
sobota, 1 listopada 2025 Seweryna, Wiktoryny

marianpilka.reakcja.info

Kontynuacja Balcerowicza

Premier Morawiecki dużo mówi o patriotyzmie gospodarczym. Nawet przyjemnie się tego słucha. Ma się bowiem wrażenie że w końcu mamy rząd, który prowadzi w wymiarze gospodarczym podmiotową politykę. Politykę opartą o paradygmat interesu narodowego, a nie paradygmat modernizacji, która zawsze była zasłoną dymną dla budowy gospodarki zależnej,  opartej o dominację kapitału zagranicznego. Także  program przygotowany przez Morawieckiego, a przyjęty jeszcze za urzędowania premier Szydło, w zasadzie trafnie definiuje problemy i wyzwania stojące przed  polską gospodarką. Problem w tym, że program i wystąpienia publiczne premiera nie wiele mają wspólnego z rzeczywistą polityką rządu. Są raczej medialną zasłoną dymną dla realnej polityki gospodarczej rządu PISu.

Jednym ze sztandarów gospodarczej polityki rządu jest kwestia jej  'polonizacji". Wszyscy bowiem mamy poczucie, ze tzw "transformacja" doprowadziła do nadmiernej dominacji kapitału obcego w polskiej gospodarce. I dotyczy to zwłaszcza systemu bankowego, mediów i handlu. Polska potrzebuje zagranicznych inwestycji, ale przede wszystkim w tych branżach, w których rodzimy kapitał nie jest w stanie  unowocześnić  własnej produkcji. Chodzi przede wszystkim o inwestycje w zaawansowane technologie. Natomiast w pozostałych dziedzinach, zwłaszcza w tych w których rodzimy kapitał ma szanse rozwoju, polityka państwa powinna go wspierać i chronić przed zagraniczną konkurencją. Dlatego tak ważne jest unarodowienie handlu. Nie tylko dlatego, ze historia gospodarcza świata nie zna rozwiniętej gospodarki bez rodzimego handlu, ale także dlatego że rodzimy handel, to najszybsza metoda akumulacji kapitału, tak potrzebnego do naszego rozwoju. Ale jest to także ważne ze względu na znaczenie rodzimych kanałów dystrybucyjnych pozwalających na ekspansję rodzimej produkcji. Także  media mają zasadnicze znaczenie, bo jest to kwestia podmiotowości świadomości politycznej. Także w wymiarze polityki gospodarczej.  Zaś kryzys po roku 2008 roku wszystkim uświadomił że pieniądz ma narodowość. Widać to było w polityce banków w naszym kraju. Podczas gdy rodzime banki zwiększamy podaż kredytów, to zagraniczne banki działające na naszym rynkiem, w sposób zdecydowany ograniczyły ich podaż. Nic też dziwnego że postulat unarodowienia systemu bankowego, ma nie tylko narodowe, ale i ekonomiczne uzasadnienie.

Dlatego z stosunkowo silnym i pozytywnym odzewem spotkał się postulat unarodowienia  banku PKO SA. Ale unarodowienie ma sens tylko wtedy gdy ma charakter racjonalny, to znaczy że nie tylko poszerza  zakres rodzimej przedsiębiorczości, ale i ma sens ekonomiczny. Bo unarodowienie, które przeczy racjonalności ekonomicznej jest także działaniem na szkodę interesu narodowego. I tak miała się rzecz z "unarodowieniem " tego banku. Przede wszystkim na jego odkupienie przeznaczono sumę 10,6mld złotych, które wypłynęły z Polski i zasiliły włoskiego właściciela. Nie przeprowadzono żadnej poważnej analizy, która pozwoliłaby na zoptymalizowanie ich wydatkowania. Pomijam fakt, ze w tym czasie była możliwość zakupu fabryki opla w Gliwicach, co  pozwoliłoby polskiej gospodarce uzyskać wyższą wartość dodaną poprzez nabycie fabryki produkującej końcowy produkt. Kupno  Banku PKO SA oznaczało, że te pieniądze, które mogły być spożytkowane w akcji kredytującej polska gospodarkę, wypłynęły z kraju. Ale trzeba przede wszystkim zapytać o sensowność ekonomiczną tego przedsięwzięcia.

Otóż w dniu poprzedzającym sprzedaż, akcja tego banku na warszawskiej giełdzie była warta 123 złote. Dziś (18 VI 20180 jest równa 116,1.Czyli akcje straciły 5,6%. W liczbach bezwzględnych strata wynosi 594mil zł. Czyli z punktu widzenia biznesowego na inwestycji Polacy nie tylko nie zarobili ale wprost stracili. Warto porównać ten wynik z wartością banku PKO BP. Otóż w tamtym czasie wartość jego akcji wynosiła 27,2zł. Do dziś te akcje wzrosły do poziomu 38,45zł. Czyli  ich wartość wzrosła o 41,3%, a w liczbach bezwzględnych, gdyby dokapitalizowano tą samą sumą bank PKO BP, to zysk wynosił by 4,384mld zł. Jeżeli porównamy oba banki, to skumulowana strata wynosi -4,978mld złotych. Warto przypomnieć także że Polski Fundusz Rozwoju spodziewał się że ta inwestycja przyniesie  zwrot na poziomie powyżej 10% w stosunku rocznym. Otóż polonizacja sektora bankowego nie musiała dokonywać się poprzez zakup akcji zagranicznego banku, ale poprzez dokapitalizowanie banku polskiego, a efekt nie tylko inwestycyjny, ale także jeżeli liczyć jego wpływ na rozwój gospodarczy kraju, poprzez zwiększenie akcji kredytowej byłby nieporównywalny.

Otóż kupno tego banku miało bezpośredni wpływ na wartość jego właściciela, czyli bank Unicredit. Jest to największy włoski bank, który w tamtym czasie miał 60 mld euro złych długów wykrytych w ciągu ostatnich ośmiu lat.  W 2016 roku włoskie akcje spadły o 18%, gdy akcje banków aż o 46%. To odzwierciedlało dramatyczny stan włoskich banków. Sam Unicredit musiała znaleźć 13 mld euro aby zgodnie  z regulacjami wpisać w rezerwy 20 mld euro niespłacalnych aktywów. Zakup PKO SA spowodował gwałtowny wzrost akcji Unicredit na giełdzie mediolańskiej o ponad 28%. Ta wycena pokazuje, że ta transakcja była przede wszystkim korzystna dla włoskiego właściciela, był po prostu jego akcją ratunkową i to jak pokazuję obecna wycena przede wszystkim kosztem polskiego podatnika.. Otóż, to nie jest tak, że nie było głosów ostrzegawczych przed zakupem tego banku. Dr Cezary Mech na portalu Stefczyk.info ostrzegał, że przygotowana transakcja  może przynieść straty od 3,5 do 7,7mld złotych. Rzeczywista strata jest  więc w środku prognozowanego spadku. Warto także przypomnieć że Unicredit kupił  tw 1999 roku 52,3% akcji tego banku za 4,3mld złotych. Bank ten w minionych latach wygenerował oko.ło30mld złotych zysku z czego Unicredir uzyskał 10,6mldzł.

Otóż zakup banku PKO SA  jak w soczewce pokazuje charakter polityki gospodarczej rządu PIS.  Prawdziwym celem tej transakcji nie była polonizacja polskiej gospodarki, a ratowanie zagranicznego banku znajdującego się w dramatycznej sytuacji. Polska przepłaciła za udomowienie tego banku i dopuściła do wypływu kapitału z naszego kraju.  I polski podatnik poniósł koszty ratowania włoskiego banku. Polonizacja polskiej gospodarki, to przede wszystkim działanie na rzecz umocnienia kapitałowego rodzimej przedsiębiorczości. Można było to zrobić dokapitalizując rodzimy system bankowy i wzmacniając kredytowanie rodzimej przedsiębiorczości. Nastąpiłoby i wzmocnienie rodzimego kapitału w sektorze bankowym i wzmocniono by rozwój rodzimych przedsiębiorstw.  Natomiast zrobiono dokładnie odwrotnie. Tak jak polityka Balcerowicza polegała na budowie polskiego kapitalizmu uprzywilewując obcy kapitał kosztem rodzimego kapitału, to to samo zrobiono z "polonizacją" banku PKO SA . Kupując akcję tego banku przepłacono jego właścicielowi, tak, jak dawniej sprzedając go zaniżono wyceną . To tylko druga strona polityki gospodarczej wdrażanej w Polsce od czasu Balcerowicza. Podobnie z wpuszczeniem na masową skalę imigracji zarobkowej, powodującej kontynuacje rozwoju gospodarczego, dzięki konkurencji niskimi płacami. W dłuższej perspektywie, to droga donikąd. Bo nie tylko nie wymusza nowych inwestycji, ale także spowalnia wzrost wydajności pracy.

Sztandar "polonizacji", to zasadnicze hasło polityki gospodarczej rządu Morawieckiego. A tym czasem za jego urzędowania dopuszczono do wyprzedaży kapitałowi zagranicznemu sieci handlowych "Żabka" i " Piotr i Paweł", a obecnie nastąpi wyprzedaż Solarisa. I co z tą "polonizacją"? Co prawda czasy się zmieniły, ale uprzywilejowanie kapitału obcego nadal jest fundamentem polityki obecnego rządu. Nadal inwestycje zagraniczne cieszą się finansowym uprzywilejowaniem w polityce rządowej. Rząd mając telewizję publiczna w swoim ręku i egzotyczną opozycję, niezdolną do racjonalnej oceny polityki rządu jest w stanie kontynuować politykę Balcerowicza wymachując sztandarem biało czerwonym, który przysłania kontynuacje polityki kapitulacyjnej przed obcym kapitałem. 

 

 Marian Piłka

 

Historyk, wiceprezes Prawicy Rzeczypospolitej