Kolonizacja intelektualna poprawki
Komunizm, trwający 45 lat był doświadczeniem traumatycznym dla naszego narodu. I jego długotrwałe konsekwencje są odczuwane do dziś. Jednym z najważniejszych skutków tego systemu było zablokowanie odtwarzania tradycyjnych elit. Znaczna ich część została wymordowana w czasie wojny, część została na emigracji, ale głównym czynnikiem , który ukształtował życie narodowe po II wojnie była blokada reprodukcji tradycyjnych elit i proces tworzenia ich komunistycznej namiastki. Indoktrynacja młodego pokolenia, sterroryzowanie społeczeństwa i produkcja tzw. "inteligencji socjalistycznej" powiązaną z tzw. "awansem społecznym" tworzyła "nowe elity". Ich cechą charakterystyczną było uzyskanie wykształcenia wyższego, przed wojną nierozerwalnie związane z wejściem w krąg środowiskowy o silnej polskiej i katolickiej tożsamości, bez tej środowiskowej akulturacji. Wówczas była to naturalna asymilacja kulturowa tych, którzy pochodząc z warstw chłopskich , czy robotniczych, nie dziedziczyli w rodzinie inteligenckich wzorców kulturowych. Ten proces asymilacji miał miejsce także w warstwach ludowych, dla których ziemiaństwo i inteligencja, jako nośnicy tradycji narodowych i wzorów patriotyzmu, tworzyli normy polskości, bardzo silnie przeżywane. W okresie międzywojennym zakończył się proces tworzenia nowoczesnego narodu polskiego, który polegał na wejściu w obręb tradycyjnej kultury narodowej tworzonej przez szlachtę i później przez post szlachecka inteligencję, z jej normami, charakterem i powinnościami, polskiego ludu .W ten sposób dokonał się proces swoistego "uszlachcenia" kulturowego polskiego ludu, o czym mówił Mickiewicz w "Panu Tadeuszu". Stąd tak wiele pseudonimów zaczerpniętych z lektury Mickiewicza, czy zwłaszcza Sienkiewicza wśród chłopskich żołnierzy AK, czy NSZ. Wzorce kulturowe propagowane w polskiej literaturze stały się podstawą tożsamości i postaw patriotycznych także wśród warstw ludowych. Na tą sytuację nałożył się komunizm z jego totalitarną organizacją życia społecznego i kulturowego. Pierwszym jego objawem były represje niedobitków polskiej elity usuwanej zwłaszcza z uniwersytetów i masowy napływ młodzieży z niższych warstw społecznych do szkół wyższych. W sytuacji komunistycznego terroru, młodzież ta nie miała już szans, tak jak przed wojną, asymilować się do polskiej kultury, tworzonej przez tradycyjne elity. W zamian zaś otrzymywała przymusową ofertę socjalistycznej inkulturacji. Przedwojenne elity wyszydzane i prześladowane, zostały zastąpione przez marksistowską "nowa inteligencje", która była wykorzeniona z polskiej kultury narodowej i poza, często wątpliwymi kwalifikacjami zawodowymi, nie tylko nie wyznawała wartości polskiej tradycyjnej kultury budowanej na fundamencie katolickim i patriotycznym, ale je aktywnie zwalczała. Tradycyjne wartości i normy polskiej kultury stały się obiektem zwalczania, dezawuowania i ośmieszania. W najlepszym razie szkolnictwo wyższe produkowało tzw. "wykształciuchów', jak to zjawisko trafnie zdefiniował Aleksander Sołżenicyn. To jest aspirująca do roli elity społecznej grupa formalnie posiadająca wykształcenie wyższe związane tradycyjnie z formacja inteligencką, ale bez formacji kulturowej charakterystycznej dla tej warstwy społecznej. Co więcej, całe szkolnictwo stało się terenem indoktrynacji marksistowskiej. Młode pokolenie było edukowane w paradygmacie marksistowskim. To właśnie popularny marksizm kształtował siatkę pojęciową młodego pokolenia, poprzez którą postrzegano rzeczywistość. Im bardziej wykształcone grupy społeczne, tym bardziej były poddane dewastującemu wpływowi edukacji marksistowskiej. I choć pamięć społeczna i doświadczenie rażąco kontrastowały z komunistyczna poltgramotą, to brak intelektualnej alternatywy, w konsekwencji prowadził do patrzenia na rzeczywistość poprzez okulary marksistowskich pojęć. Mieliśmy do czynienia ze swoistą schizofrenią, która nie doprowadziła do legitymizacji społecznej komunizmu, ale poprzez swój monopol i zastraszenie dezintegrowała w znacznej więzi społeczne, dezawuowała normy moralne i wykorzeniała, poprzez blokadę nauczania i rozwoju tradycyjny wartości, z kultury narodowej. Po kilkudziesięciu latach funkcjonowania komunizmu nastąpiła daleko idąca demoralizacja "nowej inteligencji', skorumpowanej moralnie przez rządzący system i zakompleksionej intelektualnie wobec zachodnich trendów kulturowych. Trendy, te coraz bardziej lewicowe, oparte o paradygmat "marksizmu kulturowego', podobnie jak marksizm upaństwowiony uderzały w tradycyjną kulturę europejską, co tworzyło swoisty klimat duchowy w którym odnajdywała się postmarksitowska inteligencja. W efekcie z komunizmu wyszliśmy ze zdeprawiona moralnie i intelektualnie "nową inteligencją', o osłabionej tożsamości kulturowej, zakompleksionych wobec zachodnich trendów lewicowych i że zdezintegrowanymi więziami społecznymi i normami społecznymi. Wyszliśmy z głębokim kryzysem polskiego patriotyzmu. Otóż deprawacja "elit" nie była jedynym przejawem cofnięcia się procesów narodowotwórczych. Istnienie bowiem elity narodowej jest przejawem dojrzałości narodu nie tylko w wymiarze kulturowym i moralnym, ale przede wszystkim w wymiarze politycznym. Oznacza to, że w przeciwieństwie do społeczności etnicznych, naród charakteryzuje nie tylko odrębność językowa, czy obyczajowa, ale przede wszystkim dążenie do podmiotowości politycznej, czyli niepodległości państwowej. To ambicja i wola być suwerennym państwem, samodzielnie decydującym o swym losie i z ambicją by wnosić jak najwięcej własnego dorobku, do ogólnoludzkiego dziedzictwa kulturowego. To ambicja i dążenie by być 'kimś" we współczesnym świecie. Natomiast grupy etniczne dobrze się odnajdują w szerszych formacjach państwowych. Niepodległość nie jest celem grup etnicznych, tylko zachowanie swojej specyfiki i odrębności. Grupy etniczne mogą rozwinąć się do roli pełnowymiarowego narodu, ale wtedy muszą dążyć do podmiotowości politycznej, czyli odrębności i suwerenności państwowej. Albo też mogą pozostać na poziomie odrębności etnicznej, jako subkultura większej całości narodowej, poza swą etniczną specyfiką dobrze odnajdującą się w większych formacjach. Otóż po II wojnie istnienie systemu totalitarnego blokującego niezależną aktywność społeczną i budowanie swojej tożsamości kulturowej zaowocowało nie tylko wykorzenieniem kulturowym, ale też zanikiem moralności narodowej. Gdy poprzednio wchodzenie w obręb polskiej kultury narodowej oznaczało nie tylko uczestnictwo w narodowym dziedzictwie, ale także podejmowanie zobowiązań narodowych. Masy ludowe stawały się podmiotem narodowych powinności, oznaczało to że "obowiązki polskie" stają się obowiązkami całego narodu. Otóż komunizm poprzez swoje blokady nie doprowadził do zaniku utożsamiania się z polskością, ale do zaniku narodowych powinności. Otóż z faktu bycia Polakiem przestało cokolwiek wynikać. A nawet więcej podporządkowanie instytucji państwowych Związkowi Sowieckiemu i wrogiej ideologii prowadziło często do postaw opozycyjnych nie tylko wobec ideologii komunistycznej i jej instrumentów zniewolenia naszego narodu, ale do nastrojów antypaństwowych, anarchistycznych, wyzbytych jakichkolwiek powinności wobec własnego narodu, patriotyzm zaczął się u często jawić jako swoista forma zniewolenia. Zaś wolność jako anarchizm "róbta co chceta".Było to reakcja na system, który wymuszał określone zachowania, a opozycja wobec niego rodziła postawy buntu, często o podłożu anarchistycznym, czy tylko wywołanym niezadowoleniem z materialnych warunków życia, a nie tylko patriotycznym odruchem odzyskania narodowej wolności. I choć demoralizacja komunistyczna i wykorzenienie kulturowe prowadziło do wielu negatywnych zjawisk, to bankructwo ekonomiczne socjalizmu, jego niewydolność w zaspokajaniu podstawowych aspiracji i potrzeb społecznych wraz z pamięcią historyczną i moralnym wpływem pokolenia AKowskiego kierowały społeczne emocje przeciwko systemowi komunistycznemu. Jak jednak były to płytkie emocje pokazały wybory w roku 1993 i w dwa lata później wybory prezydenckie. Pomimo deklaratywnego antykomunizmu , Polacy powierzyli w wolnych wyborach władzę tym, którzy przez poprzednie kilkadziesiąt lat ich zniewalali. To oczywiście "syndrom niewolnika", który występuje w każdej społeczności długotrwale zniewolonej, ale to także wyraz głębokiego kryzysu polskości, wykorzenionej z podstawowych wartości i kryzysu moralnego spowodowanego komunistyczną demoralizacją. W przeciwieństwie do II Rzeczpospolitej, która przy wszystkich wewnętrznych sporach podjęła ogromny trud budowania wspólnoty narodowej, wprowadzania warstw ludowych w obręb kultury narodowej, kształtowania postaw patriotycznych i budowania autentycznej wspólnoty i elity narodowej, III Rzeczpospolita poprzez swoje postkomunistyczne "elity " wykształciuchów kierowane poprzez środowiska postKPPowskie, w późnym okresie PRLu zaangażowane opozycyjnie, podjęły trud dalszego rozbijania polskiej wspólnoty narodowej, Przede wszystkim poprzez tzw. pedagogikę wstydu i umacnianiu kompleksów kulturowych i moralnych wobec dominujących na Zachodzie lewackich nurtów intelektualnych. Naród w wymiarze politycznym, nie może funkcjonować, bez dumy i poczucia narodowej godności. Moralne upokorzenia lansowane przez lewackie media, miały na celu degradację wspólnoty narodowej do poziomu wspólnoty etnicznej zadowalającej się jedynie odrębnością językową i ewentualnie obyczajową. W sytuacji osłabienia polskiego patriotyzmu poprzez komunizm, nowa forma narodowej i moralnej dezintegracji okazała się stosunkowo skuteczna. III Rzeczpospolita nie budowała wspólnoty narodowej, nie działała na rzecz przezwyciężenia komunistycznej dezintegracji narodowej, ale poprzez wsparcie dla dezintegrujących i demoralizujących środowisk, kontynuowała w praktyce proces uwsteczniania procesów narodowotwórczych. Nic też dziwnego że III Rzeczpospolita nie wychowała tak patriotycznego pokolenia jakim było pokolenie AK, wychowane w II Rzeczpospolitej. Co więcej młode pokolenie, nawet w porównaniu z pokoleniem wychowanym w okresie komunistycznym charakteryzuje się jeszcze słabszym patriotyzmem i jest bardziej wykorzenione kulturowo. Szkoła nie tylko nie wprowadza w sposób dostateczny w kanon lektury narodowej i nie kształci postaw patriotycznych ale często wprost przeciwnie propaguje postawy, które pogłębiają procesy kulturowego wykorzenienia. Naród o osłabionej tożsamości kulturowej, zdeprawowany moralnie i o zdezintegrowanych postawach patriotycznych, staje się narodem, który jest coraz mniej zdolny do podmiotowych zachowań, do budowy własnej wspólnoty i suwerenności własnego państwa. Taki naród łatwo dzielić i łatwo manipulować, bo go coraz mniej łączy, a różnice polityczne przekłada ponad lojalność narodową i państwową. To wszystko jest objawem głębokiego kryzysu polskości i głębokiego kryzysu patriotyzmu. To właśnie ten kryzys jest najgłębszą przyczyną naszych narodowych słabości. Naród przeżywający kryzys patriotyzmu nie jest w stanie kształtować własnej przyszłości. Pogrążą się we własnych wewnętrznych sporach, które osłabiają jego siłę, osłabia jego zdolność do zdefiniowania wyzwań i odpowiedzi na nie. Naród w kryzysie, to naród który jest łatwo manipulowanych przez tych, którzy jasno wiedzą czego chcą i tym samym jest to naród wydany na łup możnych tego świata. Przezwyciężenie kryzysu patriotyzmu jest koniecznym warunkiem samodzielnego kształtowania własnej przyszłości i warunkiem podmiotowości w polityce międzynarodowej. Patriotyzm bowiem eliminuje, a przynajmniej ogranicza zjawiska patologiczne i zachowania antynarodowe. Jest koniecznym warunkiem polityki prowadzenia do umocnienia naszej pozycji i naszego bezpieczeństwa. Sytuacja jest tym gorsza, że jak zawsze w czasach kryzysu patriotyzmu, jesteśmy poddawani zewnętrznym manipulacjom i oddziaływaniom. Jest to tym groźniejsze że świat wkroczył w okres zasadniczych zmian systemowych, dekompozycji dotychczasowego ładu międzynarodowego, długotrwałego chaosu, sporów i rywalizacji o przyszły kształt porządku światowego , w tym porządku europejskiego. Różnorakie siły międzynarodowe są zainteresowane wyłączeniem naszego państwa z podmiotowego kształtowania przyszłego ładu międzynarodowego. Warunkiem takiego wyłączenia jest przyjęcie zewnętrzne serwowanych nam narracji dotyczącej charakteru toczących się procesów, celów politycznych i kształtu przyszłego ładu międzynarodowego. Jest to o tyle łatwiejsze, że polskie społeczeństwo, po okresie komunistycznego zniewolenia, cechuje osłabiona tożsamość kulturowa i moralna, ułatwiająca przyjmowanie zewnętrznych narracji. Nie jest tajemnicą że polskie społeczeństwo jest przedmiotem oddziaływania nie tylko hard power różnych mocarstw, ale także soft power, która ma na celu przede wszystkim ukształtowanie ideowe i polityczne naszego narodu, tak aby jego polityka, gospodarka, życie społeczne i intelektualne rozwijało się zgodnie z oczekiwaniami wielkich mocarstw, które mają swoje interesy na obszarze Europy Wschodniej. Polska jest przedmiotem oddziaływania różnych mocarstw, ale najważniejszym z nich, które dąży do ukształtowania polskiego etosu zgodnie ze swoimi celami są Niemcy. Niemcy już od lat 60-tych prowadziły jasno określona politykę wschodnia, której celem było najpierw zjednoczenie Niemiec, a później budowę własnej hegemonii, nie tylko przy pomocy hard power, ale także oddziaływania intelektualnego na elity narodów, zwłaszcza naszego obszaru. Ostatnio Niemcy wydawały ponad 600 mln euro rocznie na fundację zajmujące się oddziaływaniem na elity przywódcze poszczególnych państw. W czasach komunistycznych, to oddziaływanie łączyło się z lukratywnymi stypendiami i gratyfikacjami, bardzo popularnymi w spauperyzowanych społecznościach świata komunistycznego . Później oprócz wymiaru materialnego znaczenie miał kontakt z popularnymi nurtami intelektualnymi, atrakcyjnymi dla wykorzenionych intelektualistów wschodnioeuropejskich i prestiż wynikający z funkcjonowania w zachodnim obiegu kulturowym. Program oddziaływania intelektualnego, swoistej kolonizacji narodów naszego obszaru geograficznego zarysował już Friedrich Naumann w swojej pracy Mitteleuropa. Uznał iż tym narodom należy zaproponować uczestnictwo w niemieckiej kulturze, a zwłaszcza w niemieckiej filozofii idealistycznej, jako największego wzlotu ludzkiego ducha. Uczestnictwo elit innych narodów w postrzeganiu rzeczywistości w kategoriach niemieckiego idealizmu miało być formą kształtowania wschodnioeuropejskiej rzeczywistości kulturowej, postrzeganej także jako swoisty awans kulturowy tych narodów, jako źródło prestiżu społecznego i intelektualnego. Otóż warto zwrócić uwagę na zasadnicza sprzeczność w postrzeganiu rzeczywistości w kategoriach filozofii klasycznej opartej o realizm poznawczy, która dąży do poznania rzeczywistości takiej jaka ona jest od postrzegania rzeczywistości w dziedzictwie kantowsko-heglowskim. Jest to filozofia podmiotu, która analizuje nie samą rzeczywistość, ale jej obraz, jaki kształtuje się w świadomości podmiotu. Rzeczywistość postrzegana w filozofii klasycznej ma siłę zniewalania procesu postrzegania. To rzeczywistość kształtuje nasze postrzeganie i nasze postępowanie. Zaś idealizm niemiecki jest konstrukcją intelektualną , kształtowaną w świadomości podmiotu. I jako taki jest oderwany od rzeczywistości. To w wymiarze politycznym pozwala na kształtowanie polityki oderwanej od dobra wspólnego , a zwłaszcza od interesu własnego narodu. I ten rodzaj filozofii Naumann chciałby zaaplikować wschodnim Europejczykom. Filozofia idealistyczna wytwarza swoistą pokusę "wolności' atrakcyjną dla umysłów wykorzenionych z rodzimej kultury. Jest atrakcyjna dla tych, dla których od poznania rzeczywistości jest ważniejsza radość "rozumowania" wymyślania nowej rzeczywistości i jej kreowania. Otóż zarówno dla Hegla jak i Kanta państwo pruskie jest ucieleśnieniem wolności i racjonalności. Dla Kanta rozbiory Polski były formą oduczenia Polaków od "barbarzyńskiej ' wolności i apoteozą racjonalności polityki pruskiej. W filozofii idealistycznej interes państwa niemieckiego ma walor uniwersalny, "europejski", przeciwstawiony "ciasnemu' nacjonalizmowi i partykularnym interesom narodowym prowadzącym do konfliktów i wojen. Otóż nasz naród o osłabionej przez komunizm tożsamości kulturowej, intelektualnie zakompleksiony wobec modnych zachodnich nurtów lewicowej "postkultury", o zdezintegrowanym patriotyzmie, stał się swoistym łupem intelektualnego oddziaływania państwa niemieckiego. Poprzez liczne fundacje, instytuty, sympozja i serwuje się koncepcje intelektualne, zwłaszcza w zakresie historii , tożsamości kulturowej, odpowiedzialności moralnej za wojnę i czy lansuje się koncepcje organizacji Europy za parawanem frazeologii unijnej. Niemieckie ośrodki intelektualne wymyślały, a ich poplecznicy w Polsce upowszechnili koncepcje o odpowiedzialności nazistów, a nie Niemców za II wojnę światową, dzielili się odpowiedzialnością za zbrodnie z podbitymi i okupowanymi narodami, uznawali Niemców za ofiary II wojny światowej, a przesiedlenie Niemców uznawali za zbrodnie przeciwko ludzkości. To samo dotyczyło z wymyśleniem niemieckiego ruchu oporu w czasie wojny itp. Te i inne idee udało się Niemcom wprowadzić do poważnego dyskursu naukowego i politycznego. Zamiast wyśmiać tych którzy tego typu brednie powtarzają, stały się one częścią świadomości społecznej, zwłaszcza znacznej części tzw." elit' postkomunistycznych i ich intelektualnych kontynuatorów. Panowanie nad świadomością intelektualną, jest bowiem najskuteczniejsza formą kształtowania rzeczywistości, jest to bowiem realizacja własnych celów politycznych rękoma tych, którzy są ofiarą tego typu polityki. Najwidoczniej widać ten proces w sferze polityki. Niemcy dążą do utwierdzenia i umocnienia własnej hegemonii politycznej w Europie, zwłaszcza w Europie Wschodniej, która jest kluczem do ich hegemonii w całej Europie. W przeciwieństwie do Naumanna, który mówił wprost o niemieckiej dominacji i hegemonii kulturowej, współczesne Niemcy budują swoją hegemonie za parawanem unijnym. Niemcy potrafią skutecznie definiować swoje imperialne interesy w języku uniwersalnym , przedstawiając je jako heglowską "konieczność historyczną" i sformułowaną jako interes europejski. Tego typu rozumowanie ma jeszcze swoje precedencję w Świętym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego, w którym władcy niemieccy rościli sobie prawa panowania nad całym ówczesnym światem chrześcijańskim. Dziś dążą do panowania nad całą Unią Europejską. I dla nich interes niemiecki jest tożsamy z interesem europejskim. To ułatwia percepcję i akceptację ich interesów przez inne, zwłaszcza słabsze narody. Narzucanie innym narodom własnej politycznej i kulturowej narracji, jest formą kolonizacji duchowej i intelektualnej. Z kolonizacją wiążę się też proces budowy warstwy społecznej pracującej wewnątrz danego społeczeństwa na rzecz państwa kolonialnego. To tzw. burżuazja kompradorska, która w państwach kolonialnych i postkolonialnych obsługiwała interesy państw metropolitalnych. Proces odzyskiwania przez te państwa własnej podmiotowości wiązał się nie tylko z rzuceniem formalnych więzi kolonialnych, ale także z dekolonizacją gospodarczą i dekolonizacja intelektualną, tzn. przezwyciężenia wpływu burżuazji kompradorskiej na rozwój państw postkolonialnych. Otóż kolonializm jest formą modernizacji, jest forma gospodarki zależnej, zaś kolonializm intelektualny, to forma intelektualnej zależności. Brak samodzielności i niezależności, to forma intelektualnego uzależnienia i forsowania lansowanych przez metropolie mód intelektualnych na potrzebę utrzymania w zależności społeczeństw postkolonialnych. Otóż odpowiednikiem burżuazji kompradorskiej w państwach postkomunistycznych, jest wykorzeniona narodowo i kulturowo warstwa postkomunistycznej inteligencji" wykształciuchów" i ich intelektualnych uczniów i spadkobierców. To tzw. "elita", która prezentuje przetrawione w metropoliach formuły intelektualne obliczone na utrzymanie intelektualnej zależności, jako wyraz najnowszych osiągnięć intelektualnych. To co charakteryzuje "elity' kompradorskie to imitacja i wtórność, brak oryginalności i małpowanie cudzych rozwiązań, dobrych dla postkolonialnych, w tym wypadku post komunistycznych narodów, ale nie narodów metropolitalnych. Charakterystycznym przykładem tej kompradorskiej elity jest fetowany w Polsce reżyser Kristian Lupa, pogoniony z austriackiego teatru. Jego wygłupy były fetowane jako "sztuka" dla wykorzenionej kulturowo kompradorskie "elity", ale nie trawione przez społeczeństwa starej Europy. Podobnie było z osławionym planem Balcerowicza, który niewolniczo realizował interesy ekonomiczne podyktowane przez zagranicznych mocodawców. Oczywiście nastąpiła zmiana języka. Dziś mówi się o "dostosowaniu" czy o przyjęciu "wspólnego dorobku wspólnotowego". Współczesny neokolonializm zmienił przede wszystkim język. Dlatego takie pojęcia jak np "burżuazja kompradorska' zostały całkowicie zapomniane. Ale też nie wypracowano nowych pojęć dla "elit" zależnych. Otóż dziś najważniejszym polem oddziaływania kolonializmu intelektualnego jest kwestia integracji europejskiej i przyszłego kształtu ładu europejskiego. Niemcy , w sytuacji postępującej stagnacji gospodarczej i groźby spadku ich znaczenia politycznego, z energią schodzących mocarstw dążą do wzmocnienia własnej pozycji kosztem sąsiadujących narodów. Dlatego dążą do sformalizowania swojej gospodarczej pozycji w Unii i rozszerzenia formalnych kompetencji na kwestie polityki fiskalnej, zagranicznej i obronnej, oraz uzyskania silniejszych kompetencji do formatowania gospodarki sąsiadujących państw. Tą politykę wymierzoną w fundamentalne interesy mniejszych państw Unii, może zostać zablokowana poprzez weta w tych państwach. Dlatego celem Berlina jest przekonanie tych społeczeństw, za pośrednictwem lokalnych elit, nie tylko o potrzebie dominacji Niemiec w polityce unijnej ale i do zaakceptowania polityki prowadzącej do ubezwłasnowolnienia i wyeliminowania z procesu kształtowania przyszłego ładu europejskiego państw wschodnioeuropejskich, a zwłaszcza Polski, jako największego z nich i utrudniającego budowanie niemieckiej hegemonii. W tym celu chodzi o zgodę 'elit" dotyczącą j kwestii weta w polityce unijnej. Dlatego od "elit" poszczególnych państw oczekują uzasadnienia "konieczności historycznej', zgody na federalizację i uzasadnienia jej racjonalności, To samo dotyczy kwestii polityki imigracyjnej. Przekonanie społeczeństw o racjonalności i nieuchronności tych rozwiązań mają być osłodzone uczestnictwem Polski i innych krajów w budowie europejskiej polityki, czyli niemieckiej hegemonii. Tego typu narracja ma być osadzona w kontekście korzyści jakoby płynącej z tego typu rozwiązań ustrojowych dla Europy, a tym samym i dla Polski i innych państwa naszego obszaru. W Polsce próbę uzasadnienia tego typu polityki podjął się Robert Kuraszkiewicz w książce "Świat w cieniu wojny". Jest to zbiór jego artykułów publikowanych na łamach Nowej Konfederacji, w której rozwija on koncepcję "proeuropejskiej" polityki polskiej. I choć w krytyce polityki obozu rządowego często uderza w rzeczywiste jej słabości, to istotą rzeczy jest przekonanie do fundamentalnej rewizji polityki polskiej na rzecz orientacji niemieckiej realizowanej za parawanem polityki unijnej. Otóż problem w tym, że pomiędzy niemieckimi dążeniami do hegemonii a polskimi dążeniami do umocnienia własnej podmiotowości i suwerenności leży głęboka sprzeczność interesów. I ta sprzeczność jest i będzie treścią wzajemnych relacji Warszawy z Berlinem i Warszawy z Bruksela, bo Unia służy tylko za parawan niemieckiej polityki. Otóż Kuraszkiewicz w swoich analizach posługuje się szkołą realistycznego myślenia. Jest to wartościowy paradygmat intelektualny stosowany we współczesnej politologii. Kuraszkiewicz słusznie zauważą, że "polityka ciągle służy rozbudowie potencjału poszczególnych państw w układzie międzynarodowym". Jest to podstawowy aksjomat realizmu stosowany wobec wszystkich państw i narodów. Otóż autor analizuje interesy różnych państw, ale nie analizuje w tym kontekście polityki niemieckiej. A to poza polityką rosyjską i jej celami, jest najważniejsze zadanie w polskiej strategii narodowej. Otóż Niemcy dążą do rozbudowy swojego potencjału narodowego, a tym kontekstem są przede wszystkim państwa naszej części kontynentu, a zwłaszcza Polska, która na tym obszarze jest największym państwem. I te niemieckie dążenia są wymierzone w nasze fundamentalne nie tylko interesy, ale samą niepodległość. Bo dążenie do likwidacji weta, to wbrew popularnym stwierdzeniom nie jest federalizacja Unii, ale próba przekształcenia państw naszego obszaru w państwa mandatowe, których wolność i możliwości rozwojowe będą formatowane w Berlinie i będą podporządkowane niemieckim interesom politycznym. I co więcej ta polityka ma wyeliminować Polskę z procesu kształtowania przyszłego porządku europejskiego. Już dziś nasz rozwój uderza w rozwój gospodarki niemieckiej, bo poprzez wzrost zamożności Polaków praktycznie ustała imigracja zarobkowa Polaków do Niemiec cierpiących na postępujący niedobór siły roboczej. A w niedalekiej przyszłości polski rozwój może stać się konkurencją dla przemysłu niemieckiego. Dlatego Niemcy zgłaszają protesty wobec rozbudowy naszych portów , regulacji Odry, budowy elektrowni atomowych, budowy konkurencyjnego wobec Berlina centralnego lotniska itp. Dziś nie są jeszcze w stanie zablokować tych inwestycji, ale po uzyskaniu formalnego zniesienia weta, nie będzie to stanowiło poważnego problemu. Dlatego uzyskanie zgody na jego likwidację ma fundamentalne znaczenie dla umocnienia pozycji Niemiec nie tylko w Europie, ale i w świecie. Do tego potrzebne jest przejęcie władzy w Polsce przez siły akceptujące niemiecką hegemonię i intelektualne uzasadnienie tej polityki przez neokolonializm intelektualny. Kuraszkiewicz buduje fałszywy obraz rzeczywistości. Jest on fałszywy nie całkowicie, ale aspektowo, dlatego trudniej go rozpoznać. Buduje on obraz wojny na Ukrainie jako wojny europejskiej, gdy tymczasem kanclerz Scholtc nie tylko nie wyklucza porozumienia z Rosja, ale uważa Rosję za przyszły pełnoprawny podmiot ładu międzynarodowego. Także jego sugestie dotyczące niemieckich zbrojeń są fałszywe . Sugeruje on konieczność akceptacji likwidacji weta jako podstawowego warunku wstąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej. W ten sposób ma się bowiem urzeczywistnić heglowska "konieczność historyczna'. Rezygnacja z naszych fundamentalnych interesów ma być bowiem zgodna z "duchem " historii. Otóż jest to koncepcja polityki rozpisanej na etapy realizacji zasadniczych celów polityki niemieckiej i kapitulacji z realizacji celów polskiej polityki. W polskim interesie leży bowiem pozbawienie Rosji możliwości tworzenia świata wielobiegunowego, o którym mówi Scholc, a przynajmniej wyeliminowania Rosji jako jednego z biegunów tego ładu. Także zniesienia weta, jako warunku przystąpienia Ukrainy do Unii nie leży ani w polskim, ani także długofalowym ukraińskim interesie. To nie "konieczność historyczna", ale niemiecki interes imperialny sprzeczny z polskim interesem narodowym. Tego typu narracja w polskim wydaniu, to typowo kolonialne, kompradorskie wysługiwanie się obcym interesom za parawanem troski o pozycję naszego kraju w przyszłym układzie sił. Według tej koncepcji szczytem możliwości Polski jest pragnienie tego, co pragnie Berlin. Oczywiście nie można wykluczyć, że taka polityka będzie prowadzona gdyby władzę przejęła obecna opozycja. Książka robi wrażenie oferty politycznej pod jej adresem. Wobec degrengolady intelektualnej cechującej partie opozycyjne, koncepcja Kuraszkiewicza jest inteligentnie sformułowana i uzasadniona. Może ona pełnić role intelektualnego zaplecza dla polityki partii opozycyjnych. To jednak nie zmienia sytuacji, że jest ona manifestem intelektualnego skolonizowania polskiej debaty o polityce zagranicznej. Służy ona nie polskim, ale niemieckim interesom . I jako taka powinna być potraktowana jak manifest lojalistów w państwach zaborczych. Różnica jest taka że ówcześni lojaliści nie występowali w imieniu państwa polskiego, bo go nie było i starali się ratować polski potencjał na ile to było możliwe w ówczesnych sytuacjach. Ten manifest jest zgłaszany w zupełnie innej sytuacji. W sytuacji, gdy mamy własne państwo, a zatem i możliwości prowadzenia podmiotowej polityki, to trzeba mieć także wolę i siłę, by odrzucić wszelkie próby wyeliminowania naszego państwa z procesu kształtowania przyszłego porządku europejskiego. Książka zaś Kuraszkiewicza służy dziś tylko niemieckim interesom. Czas na przezwyciężenie tego rodzaju kolonializmu, który zniewala nasze dusze i umysły. Przezwyciężenie kolonializmu intelektualnego, jest pierwszym warunkiem własnej podmiotowości , budowy własnej elity narodowej i przeciwstawienia się współczesnym zjawiskom uwstecznienia procesów narodowotwórczych. Jest zatem próbą polityki budowy pełnowymiarowego narodu, a nie redukowanego do roli grupy etnicznej odnajdującej swoją misję jako wsparcie dla polityki niemieckiego narodu. naród dojrzały ma nie tylko prawo do obrony własnych fundamentalnych interesów, ale powinien mieć ambicje do wzmacniania swojej pozycji we współczesnym świecie i ambicję do wzmacniania swojego wkładu w rozwój kultury ogólnoludzkiej. Dlatego potrzebne jest realistyczne rozpoznanie swojej kondycji i wypracowanie strategii systematycznego wzmacniania naszych możliwości. Orientacja niemiecka w polskiej polityce jest dziś forma kapitulacji z naszych suwerennych praw i próbą redukcji naszego narodu, do form grupy etnicznej. naszym zadaniem jest przeciwstawienie się procesom denacjonalizacji i kryzysowi patriotyzmu. Jest wreszcie odwołaniem się do wielkości naszego narodu, do jego najlepszych tradycji i ambicji zbudowania wielkiego narodu.
Marian Piłka
historyk, publicysta, ekspert Instytutu Ordo Caritatis, członek Prawicy Rzeczypospolitej, poseł na Sejm I, III, IV i V kadencji, prezes Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego w latach 1996 -2000

Marian Piłka 