„Co możesz zrobić, aby promować pokój na świecie? Idź do domu i kochaj swoją rodzinę” - Matka Teresa
sobota, 1 listopada 2025 Seweryna, Wiktoryny

marianpilka.reakcja.info

Podział Cesarstwa

Dioklecjan, pod koniec kryzysowego III w. przywrócił stabilność i jedność cesarskiej władzy, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że zachowanie jedności Cesarstwa wymaga decentralizacji i podziału władzy. Utworzenie tetrarchii było odpowiedzią na kryzys zarządzania tak wielkim i różnorodnym Cesarstwem. Rzeczywistość ostatecznie wymusiła podział w 395 r. dokonany przez cesarza Teodozjusza. Pomimo tego zachowano doktrynę jedności Cesarstwa, która nie była tylko nic nie znaczącą ideologią, ale żywą świadomością nie tylko dziedzictwa i tradycji, ale jedności owocującej solidarnością i dążeniem do jedności także w wymiarze politycznym i militarnym. Cesarstwo, choć podzielone, było jednym państwem rządzonym przez odrębnych cesarzy. Ten podział zaowocował odrębnymi strategiami. Cesarstwo Zachodnie przyjęło strategię otwartości na proces germanizacji armii i napływ germańskich osadników, ostatecznie zakończony jego zniszczeniem, a Wschodnie wybrało strategię zamknięcia, przeciwstawienia się zewnętrznym zagrożeniom i obrony własnych granic. To przyczyniło się do przetrwania Bizancjum o prawie 1000 lat dłużej.

Zasadniczym wyzwaniem, przed którym stoi nasza cywilizacja, to zdiagnozowanie charakteru istniejącego wyzwania. Publiczne debaty są pełne zarzutów pod adresem partii rządzącej o dążenie do wyjścia z UE, czy deklaracji zarówno ze strony opozycji, jak i obozu rządzącego wierności unijnym zobowiązaniom.  Jesteśmy straszeni powstaniem UE wielu prędkości, ale w rzeczywistości te debaty są zupełnie oderwane od rzeczywistości. UE, a szerzej Europa, wkroczyła w okres upadku, który można porównywać z kryzysem Rzymu III wieku, połączonym z narastającą inwazją barbarzyńców mającą miejsce w IV i V w. n.e. Analiza trendów pokazuje narastający spadek pozycji UE w demografii i gospodarce światowej. Europa jest jak wielkie padające zwierzę, tracące instynkt samozachowawczy i nie mające już ani woli ani siły obrony swej racji istnienia,  nad którym krążą już stada sępów gotowe do urwania co bardziej smakowitych kęsów. W perspektywie 20-30 lat imigracja może doprowadzić do islamizacji kilku państw europejskich i ich bałkanizacji. Sytuację pogarsza fakt syndromu Walentyniana II, na który cierpią unijne elity, syndromu zaniku instynktu samozachowawczego, zupełnego niezrozumienia istniejącej sytuacji i traktowania Europy w kategoriach politycznego i ekonomicznego łupu.

Ziemie Odzyskane

czytaj więcej >>

Sytuację naszego kraju komplikuje fakt, że upadająca UE traktowana jest jako jedna z  podstawowych gwarancji naszego bezpieczeństwa przed odradzającym się rewizjonizmem rosyjskim. Jednak Rosja, choć potężna militarnie, stanowiąca realne zagrożenie, przeżywa także niezwykle groźny kryzys, który w dłuższej perspektywie może doprowadzić do kolejnej wielkiej smuty i kolejnego upadku tego państwa. Zasadnicze pytanie przed którymi stoimy, to pytanie, które procesy rozpadu będą szybsze, bo od tego zależy wybór narodowej strategii i nasze bezpieczeństwo narodowe.

Należy oczywiście podejmować działania mające na celu uratowanie naszej cywilizacji, bo historia nie jest zdeterminowana i nigdy nie jest za późno. Oznacza to nie tylko obronę statusu państw narodowych w UE, czy obronę przed napływem muzułmańskiej imigracji, ale przede wszystkim odrodzenie religii i kultury chrześcijańskiej jako fundamentu uratowania naszej cywilizacji. Potężne manifestacje w obronie rodziny na ulicach Paryża, Madrytu, czy Rzymu świadczą, że jeszcze w Zachodniej Europie są siły, które nie zgadzają się na kulturowy demontaż naszej cywilizacji i gotowe są stanąć w obronie jej chrześcijańskich fundamentów. Bez tej obrony wszelkie działania będą miały co najwyżej charakter opóźniający "ostateczne rozwiązanie" problemu europejskiego.

Polską, jak i środkowo-europejską odpowiedzią na zagrożenie naszej cywilizacji, jest podział UE - Unia wielu prędkości. Może to być jedyną szansą na ucieczkę naszego regionu zarówno z pod cywilizacyjnego jak i w konsekwencji militarnego zagrożenia, jakie niesie ze sobą dekadencja kulturowa i bałkanizacja Europy Zachodniej. Dziś UE nie jest tylko strefą pokoju, gwarancją naszego bezpieczeństwa i rozwoju, jest także  narastającym zagrożeniem cywilizacyjnym, ekonomicznym i narodowym. Wbrew temu, co twierdzi biurokracja brukselska, Unia nie jest wspólnotą wartości, jest zagrożeniem dla wartości, które są fundamentem wielkości naszego kontynentu. Europę ukształtowało Chrześcijaństwo i Christianitas jest jej synonimem. Dziś UE jest głównym promotorem niszczenia cywilizacji chrześcijańskiej, jest promotorem destrukcji rodziny, aborcji i cywilizacyjnego wyniszczenia naszego kontynentu, zagrożeniem dla suwerenności państw narodowych. Unia jest promotorem utopi społeczeństwa bez narodu, rodziny i płci. Polityka KE potwierdza tezę Toynbee`go, że cywilizacje giną przede wszystkim przez zanik instynktu samozachowawczego i działania o charakterze samobójczym, a takim działaniem jest niszczenie chrześcijańskiej tożsamości prowadzące tylko do chaosu.

Unia, przez wielu postrzegana jako szansa na rozwój gospodarczy, staje się gwarantem neokolonialnego charakteru naszej gospodarki. Nie znaczy, że nie ma ona szans rozwoju, ale jest to rozwój zależny, podporządkowany przede wszystkim niemieckiemu centrum. Dziś, zarówno Polska, jak i inne państwa naszej strefy, pełnią rolę Mitteleuropy, czyli ekonomicznego zaplecza dla gospodarki niemieckiej. Gospodarka zależna to niemożność takiego rozwoju, który oznacza osiągniecie równego poziomu gospodarczego z najbardziej rozwiniętymi krajami Europy. Na straży zależnego charakteru naszej gospodarki stoi nie tylko jej neokolonizacja przez zagraniczny kapitał, ale także polityka UE utrudniająca budowę konkurencyjności naszej gospodarki w postaci pakietu klimatyczno-energetycznego, regulacji prowadzenia przedsiębiorstw, czego przykładem jest kwestia delegowanych pracowników, czy nałożone koszty na państwa postkomunistyczne w postaci ograniczenia produkcji zanieczyszczonej siarką. Także presja na wprowadzenie euro jest wyrazem polityki dążącej do utrzymania komparatywnej przewagi przez dominującą gospodarkę UE. To wszystko obniża konkurencyjność polskiej gospodarki i buduję bariery uniemożliwiające przezwyciężenie jej zależnego i neokolonialnego charakteru, a w wymiarze społecznym oznacza zagrożenie systematyczną emigracją Polaków poszukujących wyższych zarobków.

Koncepcja budowy jednego paneuropejskiego państwa jest koncepcją wywłaszczenia europejskich narodów z ich państw, jako zasadniczych instytucji broniących narodowej suwerenności i obywatelskich wolności. To próba ubezwłasnowolnienia narodów i pozbawienia ich możliwości obrony w sytuacji narastającego chaosu, wymuszania akceptacji polityki rewolucji genderowej, niszczenia chrześcijańskiej i narodowej tożsamości i islamizacji naszego kontynentu. Jest ona fałszywą odpowiedzią na zasadnicze wyzwania, prowadzi do zniszczenia tych elementów naszej cywilizacji, które mogą być podstawą do europejskiego odrodzenia i obrony naszej cywilizacji.

Uroczystości ku pamięci gen. Tadeusza Jordana Rozwadowskiego

czytaj więcej >>

W sytuacji narastającego kryzysu Europy, a zwłaszcza imperialnych dążeń Niemiec za pośrednictwem struktur UE, jak też w sytuacji polityki rewizjonistycznej Rosji, celem polityki polskiej musi być dążenie z jednej strony do budowy własnego potencjału narodowego, budowania wspólnoty interesów państw środkowo-europejskich oraz proces emancypacji ze struktur unijnych. Dopóki państwa tego regionu nie będą dla siebie najważniejszymi partnerami handlowymi, dopóty rzeczywistością będzie Mitteleuropa, a Międzymorze będzie tylko postulatem. Emancypację należy rozumieć nie jako wystąpienie z Unii, ale proces budowy wspólnoty interesów państw zagrożonych islamizacją, neokolonialną hegemonią mocarstw dominujących w UE oraz obronę przed narzucaniem nihilizmu kulturowego przez KE. To przede wszystkim polityka budowania wspólnoty interesów w wielu wymiarach, rozwój technologiczny pozwalający na wydobycie się z pułapki rozwoju zależnego i unarodowienie własnych gospodarek. Dynamika tego procesu powinna być skorelowana z dynamiką procesów geopolitycznych na Wschodzie Europy, a wynikających z rewizjonizmu rosyjskiego i możliwych procesów dekadencji państwa rosyjskiego. Polska nie może dopuścić ani do porozumienia niemiecko-rosyjskiego, ani własnej izolacji w obliczu tego zagrożenia. Zasadnicza strategia powinna mieć charakter defensywny, to znaczy, że nie powinno się prowadzić agresywnej polityki wobec dominujących państw w UE, ale przede wszystkim bronić własnych interesów. Strategia powinna prowadzić do przemodelowania obecnych relacji gospodarczych z typu zależnego na partnerski. Natomiast charakter ofensywny powinna mieć polityka broniąca kulturowych podstaw cywilizacji europejskiej. Podstawą współpracy w ramach Unii powinna być współpraca przede wszystkim państw europejskich, bez dalszej rozbudowy kompetencji struktur unijnych. Natomiast Polska powinna energicznie prowadzić politykę obrony cywilizacji chrześcijańskiej, nie tylko dając przykład poprzez własne ustawodawstwo chroniące życie dzieci nienarodzonych i odrzucenie genderowej rewolucji, ale także poprzez współpracę środkowo-europejską w zakresie obrony praw rodziny oraz forsowania na forum UE obrony chrześcijańskiej tożsamości Europy.

Założenie budowy Europy wielu prędkości może być korzystne dla uchronienia Polski i innych państw naszej części kontynentu, spod wpływu destrukcyjnej polityki KE i jednocześnie zapewnić możliwości własnego rozwoju, korzystając z przynależności do UE. Choć nie jest ona wspólnotą wartości, może nadal być wspólnota losu. Oznacza to możliwość współpracy narodów europejskich, ale na luźniejszej podstawie, bardziej szanującej odrębności i specyfikę poszczególnych państw narodowych. Europa wielu prędkości, która jest już dziś faktem, choć nie  uznawanym formalnie i prawnie, to formuła stopniowej emancypacji naszego państwa spod destrukcyjnych procesów niszczących dziś zachodnią część naszego kontynentu i utrzymaniu współpracy w dziedzinach, które mogą być obopólnie korzystnie. To także utrzymanie solidarności NATO i wstrzemięźliwość wobec wszelkich prób jego zastąpienia innymi formami gwarancji naszego bezpieczeństwa. To także szansa, na bardziej podmiotowe relacje w wymiarze gospodarczym. To szansa na  dostosowanie modelu Unii Europejskiej do wzrastających aspiracji naszego kraju i odseparowania się od groźnych procesów destrukcji europejskiej cywilizacji i niszczenia suwerenności państw  narodowych naszej części kontynentu.

Ta koncepcja wymaga zdecydowanie innej polityki niż ta, którą uprawia obecny rząd. Temu wezwaniu nie powinno się przeciwstawiać polityki "zarządzania przez konflikt”, permanentnej kłótni o sprawy drugorzędne. Spory o TK, wybór Tuska na przewodniczącego RE czy kwestia puszczy białowieskiej, to typowe tego przykłady. Trzeba skupić się na sprawach najważniejszych - obrony cywilizacji chrześcijańskiej, walki o interesy gospodarcze naszej części Europy czy obrony prerogatyw państw narodowych. W tych sferach jesteśmy w stanie definiować nasz interes narodowy w kategoriach uniwersalnych i znajdować znacznie więcej zrozumienia i wspólnych interesów, niż w prowadzeniu polityki niezrozumiałych dla innych, symbolicznych konfliktów. Tym bardziej, że jak pokazuje kwestia przyjęcia traktatu lizbońskiego, poprzedzona awanturą o kartoflane karykatury prezydenta Kaczyńskiego, PiS potrafi się awanturować w sprawach drugorzędnych by skapitulować w sprawach zasadniczych. Wiele wskazuje na to,  że obecne postulaty dotyczące na przykład reparacji wojennych mają przesłonić realizacje zasadniczego postulatu integracyjnej polityki Berlina, jakim jest zbudowanie europejskiej armii. To samo dotyczy poparcia polskiego rządu nie dla obrony cywilizacji chrześcijańskiej na płaszczyźnie międzynarodowej, ale dla postulatów politycznych homoseksualnego lobby. To polityka zaprzeczająca emancypacji naszego państwa w strukturach unijnych i wsparcie zarówno niszczenia cywilizacji chrześcijańskiej jak i destrukcji państw narodowych. W tym zakresie polityka obecnego rządu nie przeciwstawia się destrukcji naszego kontynentu i mimo wojennej retoryki, płynie w głównym nurcie unijnej polityki.

Dziś nasz kontynent stoi w obliczu dylematu Dioklecjana, jak zarządzać tak różnorodną i przeżywająca dekadencję Europą? Dioklecjan odpowiedział koncepcją decentralizacji zarządzania wraz z utrzymaniem znacznie luźniejszej jedności i współpracy. To dało oddech upadającemu Cesarstwu, pozwoliło na samodzielny rozwój i uchroniło przynajmniej część wschodnią od losu jego zachodniej części. Gdyby w sposób dogmatyczny utrzymana była jedność, to prawdopodobnie Bizancjum podzieliłoby los upadku Cesarstwa Wschodniego niewiele później. Ten podział, przy utrzymaniu formalnej jedności, dał możliwość wypracowaniu wschodniej części bardziej skutecznej strategii własnej obrony. Była to strategia zasadniczo odmienna od zastosowanej w zachodniej części, odrzuciła bowiem otwartość na napływ barbarzyńców i wypracowała skuteczne metody obrony własnej tożsamości kulturowej i ekonomicznej. Dzięki temu podziałowi Bizancjum przetrwało prawie tysiąc lat dłużej niż Cesarstwo Zachodnie, zachowując dziedzictwo antyczne, które w okresie swego schyłku i upadku przekazało zachodniej Europie. Podział Cesarstwa okazał się najskuteczniejszym wyborem dla zachowania antycznych wartości które ukształtowały cywilizację zachodniego chrześcijaństwa - Christiantas, którego dziedzicami jesteśmy my wszyscy. Dziś w obliczu upadku zachodniej cywilizacji strategia podziału Unii jest najlepszą strategią na ocalenie naszej cywilizacji.

 

Emancypacja Europy Wschodniej

czytaj więcej >>

Marian Piłka

 

Historyk, wiceprezes Prawicy Rzeczypospolitej