Ustawki na pięści czy "metalowym szlauchem od prysznica"
"Do dziś jestem mu wdzięczny, bo jeśli nie uratował nam życia, to na pewno kości. Po meczu w kilkanaście osób odłączyliśmy się od całej grupy. Otoczyła nas banda uzbrojona w drewniane trzonki, a w nich były żyletki. No i strach nam zajrzał w oczy. Donald wyjął wtedy spod tej swojej komży taki okuty, metalowy szlauch od prysznica. Były wtedy takie. I zaczął tym machać. Kto by się do tego zbliżył, dostałby w łeb. Odpuścili, marnie byśmy skończyli"
Inna historia o wyczynach Tuska została przytoczona przez Grzegorza Popielarza w rozmowie ze Sportowymi Faktami WP. Wspominał w nim sytuację po jednym z meczów w 1975 roku.
"Po meczu w kilkanaście osób odłączyliśmy się od całej grupy. Otoczyła nas banda uzbrojona w drewniane trzonki, a w nich były żyletki. No i strach nam zajrzał w oczy. Donald wyjął wtedy spod tej swojej komży taki okuty, metalowy szlauch od prysznica. Były wtedy takie. I zaczął tym machać. Kto by się do tego zbliżył, dostałby w łeb"
– powiedział.
Warto dodać, że na antenie TVN w 2007 roku sam Tusk mówił o sobie: "Jako bardzo młody człowiek byłem twardym kibicem z tak zwanego młyna, czyli z tego miejsca, gdzie jest na serio".
Historie o kibicowskiej aktywności Tuska opowiedział m.in. w rozmowie z Przeglądem Sportowym były szef PZPN, Michał Listkiewicz. Wspominał m.in. kolację z Bogusławem Kaczmarkiem, w której udział brał też premier. Podczas niej ten pierwszy miał zagadnąć: "Pamiętasz, Donald, tamte derby Arka – Lechia? Jak wpadliśmy, to kibice Arki spie*** ze swojej górki!".
A Tusk, wtedy przecież urzędujący premier, mówi do mnie: "Panie Michale, w trzy minuty górka z żółto-niebieskiej zrobiła się biało-zielona! Kibice Arki stali w wodzie po kolana i mogli wyjść dopiero wtedy, gdy im na to pozwoliliśmy!". Odpowiedziałem: "Panie premierze, to trochę chuligański czyn". A Tusk wytłumaczył: "Wie pan, każdy w młodości miał jakieś szalone epizody! I tak powinno być. Jeśli ktoś nie zrobił w młodości czegoś, czego później trochę się wstydzi, to nie jest pełnokrwistym człowiekiem". Przyznałem mu rację
– wspominał Listkiewicz.
W dalszej części rozmowy czytamy m.in., że Tusk jest "okropnie zawzięty". Listkiewicz wspomniał mecz, w którym premier "tak wyciął [Tomasza - przyp. red.] Wołka, że ten musiał zejść do szatni i później miesiąc nie grał".
Inna historia o wyczynach Tuska została przytoczona przez Grzegorza Popielarza w rozmowie ze Sportowymi Faktami WP. Wspominał w nim sytuację po jednym z meczów w 1975 roku."Do dziś jestem mu wdzięczny, bo jeśli nie uratował nam życia, to na pewno kości. Po meczu w kilkanaście osób odłączyliśmy się od całej grupy. Otoczyła nas banda uzbrojona w drewniane trzonki, a w nich były żyletki. No i strach nam zajrzał w oczy. Donald wyjął wtedy spod tej swojej komży taki okuty, metalowy szlauch od prysznica. Były wtedy takie. I zaczął tym machać. Kto by się do tego zbliżył, dostałby w łeb. Odpuścili, marnie byśmy skończyli" - opowiadał w rozmowie z Jackiem Stańczykiem dla naszego portalu.
Warto dodać, że na antenie TVN w 2007 roku sam Tusk mówił o sobie: "Jako bardzo młody człowiek byłem twardym kibicem z tak zwanego młyna, czyli z tego miejsca, gdzie jest na serio".
Źródło:
